Po krótce moje paznokcie nie przetrwały gałkowania lodów, robienia kaw i godzin spędzonych na zmywaku i po prostu się po-ła-ma-ły i byłam zmuszona do zrobienia żeli.
Co wykombinowała moja przyjaciółka (z moim przyniesionym zdjęciem pt. TAKIE CHCĘ!) :
Końcówka french jest zrobiona kobaltem z essence z serii twins 07 chuck i pokryta flejksami z essence city that never sleeps z podwójnego lakieru 01 midnight date.
Plus bonusik:
Słonecznikowe zdobienie na latenie wyzwanie na moim drugim blogu.
podoba mi się:) ładnie wyszło:))
OdpowiedzUsuńŁadny ten kobalcik :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten lakier.
Usuńniezły efekt, podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńŚliczne :D
OdpowiedzUsuńwyglądają jak żelowe, świetne :D
OdpowiedzUsuńBo są żelowe ;)
UsuńPiekne paznokcie, ja nigdy w zyciu sobie takich nie 'wyhoduje' :)
OdpowiedzUsuńTo żele, więc wystarczy, że zrobisz.
Usuńwzorek jest całkiem ładny i nawet niezła linia usmiechu, ale niestety prawie w ogole nie społowała Ci tipsa, i widac róznice miedzy tym co przyklejone a Twoim pazurkiem:(
OdpowiedzUsuńmusi jeszcze troszke popracowac:) sama przez 2 lata nosilam zelki, robiłąm je tez , wiec wiem jak to jest jak nie zawsze wszystko wychodzi ale nie ma sie co poddawac:)
pozdrawiam
W sumie po części moja wina, bo nie mam cierpliwości jak mi tak piłują.
Usuńale ładniuchne ;))
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń